Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski

Rozmowa z posłem Kazimierzem Barczykiem

Samorząd nie funkcjonuje w pustce - rozmowa z posłem Kazimierzem Barczykiem, przewodniczącym Federacji Związków i Stowarzyszeń Gmin Polskich oraz przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego Kongresu Samorządów RP

- Zdołał Pan zorganizować w Krakowie Kongres Samorządów RP, który zgromadził ponad 700 uczestników z całej Polski. Jest to chyba pierwsze spotkanie tej rangi w 7-Ietniej historii samorządu III Rzeczypospolitej?

- Zapewne tak. Wprawdzie w ostatnich latach miało miejsce wiele konferencji samorządowych gromadzących prezydentów, burmistrzów i przewodniczących rad gmin, ale do tej pory jeszcze nie było spotkania, w którym uczestniczyłoby tak szerokie grono nie tylko samorządowców ale i przedstawicieli rozmaitych środowisk uczestniczących w pracy samorządu terytorialnego, przedstawicieli instytucji wspierających i prasy lokalnej. Zdaliśmy sobie sprawę, że samorząd nie działa w próżni, że jest mu potrzebna pomoc z różnych stron.

- Czego spodziewa się Pan po Kongresie?

- Jest on realizacją jednego z celów, jakie wytyczyła sobie Federacja Związków i Stowarzyszeń Gmin Polskich. Zarówno w swoim programie jak i statucie zapisaliśmy konieczność dorocznych spotkaniach przedstawicieli środowisk samorządowych. Chodzi o to, aby stworzyć platformę dla omawiania ważnych problemów dotyczących samorządu terytorialnego, wyrażania stanowisk i podejmowania uchwał, które przekazywane byłyby później parlamentowi, Radzie Ministrów i Prezydentowi RP oraz innym organom władzy państwowej. Ujmując rzecz krótko, Kongres ma wypowiadać się w najbardziej istotnych dla samorządu terytorialnego sprawach.

- Kongres zaplanowano na czas po wyborach parlamentarnych. Czy celowo?

- Ze zmianami w parlamencie i rządzie środowiska samorządowe wiążą duże nadzieje. W nowym Sejmie jest ponad stu posłów pochodzących z tych środowisk, a początek kadencji jest dobrym momentem do sformułowania podstawowych zadań, które stoją przed nowym parlamentem. Przypomnę, że cztery lata temu samorząd został zaskoczony przez ówczesny rząd i parlament. Zmienił się wtedy nagle pogląd na decentralizację państwa. Zaniechano reformy powiatowej i w konsekwencji samorząd nie włączył się wystarczająco w prace na decyzjami istotnie go dotyczącymi. Teraz jest szansa dokończenia tego, co zostało zaniechane. Dlatego na Kongres zaprosiliśmy nowo wybranych parlamentarzystów i liderów poszczególnych partii.

- Jakie problemy są w tej chwili najistotniejsze dla polskiego samorządu terytorialnego?

- Myślę, że decentralizacja państwa, a przede wszystkim decentralizacja finansów publicznych. Olbrzymim wyzwaniem dla samorządu jest również czekająca nas integracja z Unią Europejską. Lipcowa powódź uświadomiła nam z kolei jak ważne jest współdziałanie administracji państwowej i samorządu terytorialnego i to nie tylko w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi. Kongres odniósł się do wszystkich tych problemów, akcentując najważniejsze zadania. Oczywiście wiele tych zadań, zgodnie z zasadą pomocniczości, będą musiały wykonać same gminy. Opowiadamy się za powołaniem samorządowych powiatów i przeprowadzeniem wyborów do rad powiatowych wraz z wyborami samorządowymi w maju 1998 roku, a następnie za przygotowaniem wyborów do rad wojewódzkich w roku 1999, a więc w połowie kadencji parlamentu.

- Na Kongresie reprezentowane są wszystkie regiony Polski. Trudno więc nie zapytać o "fenomen Małopolski", czyli wyraziste różnice w politycznych preferencjach tej części Polski, gdzie w ostatnich wyborach prezydenckich zwyciężył zdecydowanie Lech Wałęsa, a w wyborach parlamentarnych AWS. Czy w Pana mniemaniu taki fenomen rzeczywiście istnieje?

- Powiem nieskromnie, że ja dostrzegłem ów fenomen wcześniej niż komentatorzy polityczni, co zresztą przyczyniło się do powołania z mojej inicjatywy Stowarzyszenia Gmin Małopolski, któremu od sześciu lat przewodniczę. Fenomen ten ma rodowód historyczny. Do Małopolski wcześniej niż na inne ziemie polskie dotarło chrześcijaństwo z Moraw, a w czasach rozbicia dzielnicowego była to w dużej części dzielnica senioralna. Tutaj powstał najstarszy uniwersytet na wschód od Renu, a potem rozkwitła jagiellońska Rzeczpospolita Obojga Narodów. Stąd z końcem XVIII wieku wyruszał Kościuszko, by ratować ojczyznę od zaborców i ponad wiek później Piłsudski z Legionami, by odzyskać utraconą przez nas niepodległość. Przez ostatnie dziesięciolecia XIX wieku austriacka Galicja i Lodomeria z autonomicznym szkolnictwem, kultura i samorządem nazywana była polskim Piemontem. Małopolska zrodziła wreszcie najwybitniejszego w naszych dziejach Polaka - papieża Karola Wojtyłę. Kiedy po spławieniu stolicy z Krakowa do Warszawy, po nizinach mazowieckich hulały wiatry obcych interesów, w Małopolsce Polacy nadal integrowali się dzięki wierze, własności prywatnej i tradycji.

- Ale swoje tradycje ma także Poznańskie czy Śląsk. W czym te regiony są gorsze od Małopolski?

- U nas nie było tak wielkich migracji ludności jak gdzie indziej, ludzie są bardziej przywiązani do ziemi i miejsca, w którym przyszło im żyć. Śląsk to w połowie ludność napływowa, a poznaniacy na pierwszym planie stawiają gospodarkę. Górale na przykład mówią o sobie "krzoki", podkreślając w ten sposób, że ich rody tkwią na ojcowiźnie od wieków. Objawiło się to w ostatnim referendum uwłaszczeniowym, w którym dwa razy więcej osób niż gdzie indziej głosowało za powszechnym uwłaszczeniem Polaków.

- SLD ma w krakowskiej Radzie Miasta ponad 20 proc. radnych i jest na razie największym ugrupowaniem opozycyjnym. Czy podobnie jest w innych małopolskich gminach?

- Dopiero w tej kadencji, tj. po wyborach samorządowych w 1994 roku w sejmikach samorządowych Małopolski pojawili się radni z SLD, raczej nieobecni tam wcześniej. Jeśli chodzi o SGM, to nie znam przypadku, aby któryś z delegatów 140 gmin członkowskich deklarował przynależność do SLD. W gminach Małopolski szczególnie wysoko ceni się patriotyzm i skłaniają się one, moim zdaniem, ku centroprawicy i chadecji. Takie są również zapatrywania ludowców z PSL w Małopolsce, dość licznie reprezentowanego we władzach samorządowych.

- Stowarzyszenie współorganizowało prawybory w Bochni. Czy po to, aby przy ich pomocy udowadniać odrębność Małopolski?

- Bochnia była odpowiedzią na Wrześnie, gdzie po raz pierwszy w Polsce zorganizowano prawybory cztery lata temu. Nie wszyscy pamiętają, że uzyskane tam wyniki odzwierciedlały nastawienia polityczne północnej Polski. Postanowiliśmy więc stworzyć przeciwwagę i uwidocznić przed wyborami preferencje polityczne Polski południowej. Przecież coraz częściej mówimy w Polsce o regionalizacji. To jest właśnie jej wyraz. Różne części kraju różnią się od siebie nie tylko krajobrazem ale i tym, co ludzie czują i mysią. To powinna być wskazówka dla autorów projektów nowego podziału administracyjnego kraju, przygotowywanego już od paru lat. Na razie mamy tylko samorządowe gminy, ale wkrótce stworzone zostaną struktury samorządowe o większym zasięgu terytorialnym. Ukazując cechy odrębne Małopolski działamy właśnie na rzecz dobrze pojętej regionalizacji kraju. Chcemy prawdziwej decentralizacji państwa, które powinno mieć w ręku obronność, wymiar sprawiedliwości, politykę zagraniczną i kilka ogólnonarodowych instytucji społeczno-kulturalno-naukowych. Reszta powinna przypaść samorządom różnego szczebla, bo jest to sposób na pobudzenie aktywności obywatelskiej. Scentralizowanego państwa w starym stylu nikt już nie chce.

- Skąd to przekonanie? Czy to aby nie kolejny slogan na użytek ugrupowań, które od czterech lat nie tworząc rządu uzyskały większość w samorządach lokalnych.

- Obserwuję ciekawe zachowania polityków zachodnich, które z czasem przejmą i nasi. Tam, okazuje się, politycy coraz bardziej chcą być na miejscu, z rodzinami, porzucając tułacze życie między domem rodzinnym i stolicą. Silą rzeczy wielu kandydatów na parlamentarzystów realizuje się w samorządach lokalnych. Tak będzie i u nas. Niewybrani posłowie staną do wyborów samorządowych, a zostać radnym to tak jak matura z polityki.

- Porzucając rozważania o fenomenie Małopolski i jego konsekwencjach skupmy się na stowarzyszeniu, które zrzesza małopolskie gminy. Czy kilka lat istnienia SGM potwierdziło ideę jego powołania?

- Myślę, że jak najbardziej. Zrzeszamy, jak już mówiłem, 140 gmin z obszaru historycznej Małopolski od Bielska po Przemyśl. Jednoczymy gminy z 15 województw. W naszej działalności od początku nastawialiśmy się na tzw. lobbing, czyli patronowanie pewnym ideom, które zanim dojrzeją do realizacji muszą być przemyślane, opracowane i odpowiednio zaprezentowane. Według statutu chcemy upowszechniać ideę samorządności, podtrzymywać tradycje historyczne Małopolski, popularyzować wiedzę o niej oraz wspierać regionalną współpracę przygraniczną z Ukrainą, Słowacją i Czechami, czego wynikiem jest obecna Konferencja na Wawelu samorządów lokalnych Europy środkowowschodniej.

- Może więcej konkretów.

- Sprawy, którymi się zajmujemy wybiegają w przyszłość i realnych kształtów nabiorą za rok, dwa, pięć czy nawet dziesięć lat. Wspomnę choćby o coraz głośniejszej ostatnio idei "Olimpiada Zimowa 2006" w Małopolsce. Pomysł zrodził się w naszym regionie przed kilkoma laty, a szansa zrealizowania go będzie dopiero za lat 10. Z zagadnień o bliższym horyzoncie czasowym, którymi zajmuje się SGM wymienię Małopolski Program Rozwoju Wsi i Rolnictwa. Przedstawiane są w nim analizy wskazujące, że Małopolska powinna wykorzystać swe walory przyrodnicze i rozpocząć program przygotowawczy do wejścia do Europy oraz nastawić się jeszcze bardziej na turystykę. Wspólnie z Towarzystwem Polska-Czechy-Słowacja rok 1996 obchodziliśmy jako "Rok Wyszehradzki". Popieramy budowę europejskich autostrad północ - południe i wschód -zachód przebiegających przez Małopolskę. Pracujemy też nad małopolskim programem rozwoju "Małopolska 2000".

- Wszystko to ma służyć, jak rozumiem, podstawowemu celowi SGM: rozwojowi Małopolski i krzewieniu samorządności.

- To jest oczywiście podstawowy motyw wszelkich naszych poczynań. SGM powstało wówczas, gdy mówiło się o bliskiej regionalizacji kraju, połączonej z decentralizacją państwa. Potem sprawa ucichła, by teraz odżyć na nowo. Przypomnę powszechną opinię, że z ustrojowych reform przeprowadzonych w Polsce po 1989 roku najlepiej udała się reforma samorządowa. Podzielam ten pogląd, chociaż będąc przewodniczącym krakowskiej Rady Miasta w latach 1990-1993 mówiłem, iż odnowiony samorząd Krakowa - poprzednio miasta o statusie województwa - otrzymał w 1990 roku na podstawie tzw. ustawy kompetencyjnej mniej uprawnień i pieniędzy niż niegdysiejsza fasadowa rada narodowa. Próbował to skorygować program pilotażowy reformy powiatowej blokowany skutecznie po wyborach parlamentarnych w 1993 roku. Tzw. ustawa miejska z grudnia 1995 przekazująca największym miastom wiele zadań leżących dotąd w kompetencjach wojewodów jest krokiem naprzód, chociaż ustawa ta doprowadziła do głośnych już konfliktów z rządem z powodu zbyt skąpych subwencji na szkoły czy służbę zdrowia przekazywanych do gmin przez Warszawę. SGM przyłącza się do tych protestów opowiadając się nie od dzisiaj przeciw "warszawocentryzmowi" i za dalszą decentralizacją państwa, czyli przyszłym samorządowym powiatem i województwem-regionem. Powtórzę, że decentralizacja i samorządność nie jest darem od rządu i jego łaską. Samorządność to jak wynika z etymologii słowa samo-rządzenie się. Jest to również znany od dawna postulat społecznej nauki Kościoła zgodny z zasadą pomocniczości: jeśli ktoś może cokolwiek zdziałać sam w obrębie mniejszej społeczności, powinien to zrobić, czując się za to również odpowiedzialnym.